Rozdział
IV
Isabel obudziła się, kiedy poczuła świeże i
orzeźwiające powietrze, napływające do przedziału przez otwarte okno. Cały czas
trzymała rękę Michaela. Spojrzała na niego, był blisko niej, patrzył na nią z
uśmiechem, o dziwo nie przeszkadzało jej to. Isabel zrobiło się nawet miło, że
ktoś jest obok niej. puściła jego rękę, wstała i rozciągnęła się, po czym z
powrotem usiadła. Uśmiechnęła się do Michaela, nie zamierzała nic mówić. Po
chwili spostrzegła, że odzyskała swój pierścionek, była przeszczęśliwa, a potem
spochmurniała. Właśnie uświadomiła sobie, że siedzi obok chłopaka, o którym nic
nie wie , a na dodatek siedzi tak blisko niego, że sprawiają wrażenie
zakochanych. Spojrzała na niego, od razu wyczuł jej wzrok i wiedział, o co
chodzi dziewczynie.
-Gdybym chciał cię skrzywdzić, to bym już dawno to
zrobił, nie uważasz?-Uśmiechnął się.-Myślałem, że już mi ufasz.
-To się pomyliłeś-powiedziała oschle. Kłamała.
-Po, co tam jedziesz?-spytał
-Nie będę ci się spowiadała, nie znam cię!- niemal
krzyczała ze zdenerwowania.
-Też tam jadę, wiesz-spojrzał na jej fioletowe
włosy.-Nie martw się wszystko będzie dobrze, tylko zrozum, to nie jest miejsce
dla takiej osoby jak ty.
-Co ty o mnie wiesz?To, że siedzisz tak blisko mnie nic
nie oznacza-spiorunowała go wzrokiem.
-Jesteś pewna? Wiem o tobie więcej niż wszyscy twoi
bliscy, wiem co się stało ,dlaczego jedziesz tam, tylko , że ty nic nie wiesz o
tym miejscu, nie słuchasz innych osób, bo twój honor ci na to nie pozwala. Nie
dajesz innym poznać siebie i pewnie długo jeszcze tego nie zrobisz-uśmiechnął
się do niej słabo.
Isabel bardzo to zabolało, ale w końcu mówił prawdę,
miał rację. Po raz pierwszy zdała sobie z tego sprawę, że ktoś obcy, zna ją
lepiej niż ona sama.
-Masz rację ,przepraszam- spojrzała na niego,
dostrzegła w jego twarzy lekki ubaw.- Co cię tak bawi ? Masz rację, jesteś
zadowolony.
Uśmiechnął się, jego twarz była rozpromieniona.
Dziewczyna jednak nie mogła oderwać wzroku od jego oczu, były takie piękne,
błękitne, aż chciało być blisko niego, przytulić go i pocałować. Isabel
zmarszczyła czoło i szybko odgoniła od siebie te myśli. Spojrzała na chłopaka,
uśmiechał się, jego wzrok skierowany był ku niej.
-Czemu się tak uśmiechasz ?-spytała zaciekawiona i
zdezorientowana.
-A nie mogę-rzekł ze spokojem.
Isabel nic nie odpowiedziała, chłopak przysunął się
do niej i chwycił jej rękę. Dziewczyna chciała wyrwać ją, ale znów poczuła to
samo, co ostatnio. To było coś niezwykłego, jakby miała przy sobie kogoś, kogo
kocha, to tak jakby się z nim całowała. Zamiast tego po prostu siedzieli
blisko, trzymając się za dłonie, wyglądało to trochę jakby byli parą, na samą
myśl o tym Isabel nie wiedziała, co myśleć, ale bardzo chciała wiedzieć, co w
tym momencie czuje Michael.
-Wiesz, co
teraz sobie myślę?- chłopak podniósł jedną brew.-Że fajna by była z nas
para-uśmiechnął się.
Isabel zaśmiała się.
-Wątpię- prychnęła.-Poznaliśmy się w całkiem niemiłych
okolicznościach, więc raczej to się nie uda.
-Tera tak mówisz mi tu, a tak naprawdę czujesz i
myślisz, co innego. Zaprzeczasz sama sobie-spojrzał na nią , jedną ręką dotknął
jej policzka.
-Co ty robisz ?-spytała Isabel
-Próbuję ujrzeć twój kolor oczu-puścił do niej
zalotnie oczko.
Przejechał swoją dłonią po jej włosach, po czym
przysunął głowę. Jego usta spotkały się z ustami dziewczyny, która zaskoczona
odwzajemniła pocałunek. Michael odsunął się.
-Przepraszam- powiedział nie śmiało.-Nie chciałem,
trochę mnie poniosło-mówił to tak jakby kłamał. Dziewczyna dobrze wiedziała, że
tak jest.
-Kłamiesz, chciałeś tego, dobrze o tym wiem.
-Ja?? A może to tego chciałaś? Ja tylko pomogłem ci,
bo wiem, że pierwsza byś tego nie zrobiła-chwycił ją za rękę. Tym razem
dziewczyna nie zaprzeczyła.